top of page

TRIATHLON AMATORSKI VS SPORT WYCZYNOWY

Zaktualizowano: 26 cze


triathlon amatorski
zawody triathlonowe


Jeden z ważniejszych tematów chyba w naszym sportowym triathlonowym życiu. Nie tylko ze względu na różnice w treningu triathlonisty amatora w stosunku do triathlonisty traktującego ten sport bardziej poważnie [bo nie wiem czy w naszym kraju można w o ogóle mówić o sporcie zawodowym], ale też ze względu na nauczanie, wiedzę, którą wynosimy ze studiów kończąc studia trenerskie w Polsce. Studia na AWFie są oczywiście tymi właśnie, które dają zawód trenera. I super. Przez 5 lat dziesiątki przedmiotów w końcu łączą się w głowie adepta w jakąś spójną całość. Jaki więc problem? Problem jest taki, że program jest w całości dostosowany do sportu zawodowego, wyczynowego. Jak byłeś dobrym studentem wychodzisz jak żyleta ubrany w wiedzę która idealnie się nadaje do zastosowania w Sierra Nevada, jeśli ktoś się wkręcił w trening wysokogórski, lub przynajmniej w Spale tak lekko 300 dni w roku. Wtedy wychodzi najlepiej.


Triathlon amatorski jest inny....


... i życie to zawsze weryfikuje :-)


Przez lata pracy z zawodnikami amatorskimi doświadczyłam swoistego oświecenia, że tak łatwo to nie będzie. Zasadniczo, jak ktoś lata trenował, grzecznie kolowia zdawał, w książkach siedział, system jest dość prosty. Piszesz roczne założenia, układasz plan, wzmacniasz w poszczególnych okresach te aspekty które tego wymagają i na które akurat jest w danym okresie czas. I wszystko śmiga.

Pracowałam z wieloma zawodnikami, zawsze, ale zawsze efekty były najlepsze przy pełnym zaangażowaniu zawodnika i stu procentowym wykonaniu planu. Wynik był do przewidzenia nawet przy nowych wyzwaniach, progres był stały.


Problem siedzi właśnie w zaangażowaniu. Nijak, jako trener, w sporcie amatorskim nie mogę podważyć faktu, że triathlon nie jest i być nie może punktem numer jeden w życiu amatora. Z mojego doświadczenia wynika, że to zawsze kończy się średnio. Może dla niektórych jest, nie neguję tego, większość moich zawodników ma jednak rodziny, pracę i triathlon a nasza współpraca to istny taniec w próbie balansowania wszystkiego tak, żeby działało.

Tu przychodzi mi jedna z cech planu żywcem wyjęta z podręcznika o teorii treningu. Plan musi być - ELASTYCZNY. Elastyczność planu w treningu triathlonisty amatora sięga bowiem umiejętności yogina naprawdę zaawansowanego.


Większość moich zawodników prowadzi własne biznesy lub jest menagerami wysokiego szczebla, ma zawody dość "wolne". Nic w tym dziwnego. Przy pracy 8h dziennie jeszcze ciężej było by triathlon trenować. Wyjazdy, negocjacje, projekty, wszystko to jakoś trzeba wpleść w plan działania systemu nazywanego "trening triathlonisty amatora". Jest tego dużo i jest to nie lada wyzwanie.


Ale jakoś szyjemy podążając z triathlonem za życiem bardziej niż dostosowując życie do triathlonu.


Pula energetyczna zawodnika trenującego triathlon jest takim jakby portfelem. W środku portfela siedzi sobie jego energia. Jakoś tą pulę trzeba rozdysponować, żeby nie robić długów. Jak się kończy robienie długów? Zawsze tak samo. Zniechęceniem do sportu, kontuzjami, chorobami, brakiem motywacji czasami nawet depresją, choć tu bardziej wyczyn chyba jednak góruje. Ciało zawsze ma ostatnie słowo. Jak zaciągniemy dług, nie pójdzie to w dobrym kierunku, bo nie może. Tej puli trzeba cały czas pilnować.


Każdy stres, w pracy, w rodzinie. Każda angażująca nas aktywność gdzieś tą pulę nadszarpuje. Mało tego, same akcenty treningowe nadszarpują bardziej lub mniej i w tym całym galimatiasie trener zawodnika musi się odnaleźć.


Moim osobistym zdaniem najważniejszym aspektem treningu triathlonowego jest to, żeby nie stracić radości. Tej dziecięcej radości wynikającej z faktu, że jestem częścią triathlonowej przygody. Trzeba łapać moment, kiedy stanie się to dla nas "zbyt ważne", kiedy zacznie pochłaniać taką część życia, że staniemy w pewnym momencie przed lustrem pytając siebie "co tu się w ogóle wydarzyło?" i o czym w ogóle ta historia jest.


Całą miłość do metodyki, nauki, systemów treningowych którą zawsze miałam sprowadzam dzisiaj do błądzenia w tych wszystkich kartach które już mam i wyciągania, zależnie od sytuacji tej, która jest na teraz najbardziej optymalna.


Nie ma jednej metodyki skutecznej dla każdego. Każda, oparta na badaniach na "jakiejś" mniejszej lub większej "grupie badawczej". Nie ma jednej odpowiedzi na pytanie jak trenować dobrze. Im więcej ich znamy, tym więcej kart w naszych rękach.


Warto zawsze zapytać siebie "po co to robię", "co ma mi to dać", jeśli odpowiedzią jest "radość" trzeba bardzo uważać, żeby jej nie zgubić. Jeśli odpowiedzią jest "dążenie", trzeba pilnować procesu i nie dawać się leniowi, bawić się z nim, łamiąc go każdorazowo, kiedy się pojawi. Jeśli odpowiedzią jest "zdrowy styl życia", treningu nie powinno być dużo i nie powinien być bardzo obciążający. Jeśli odpowiedzią jest "wynik", trzeba uzbroić się w cierpliwość, żeby było i satysfakcjonująco i bezpiecznie, by nasza przygoda z triathlonem trwała jak najdłużej. Bo jest piękna.



triathlon amatorski
triathlon finisher

9 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page