Mówi się, że wszystko jest w głowie. I to w sumie jest prawda. Żeby realizować w życiu triathlon potrzebujemy metal power . Żeby realizować w życiu siebie głowa musi być zadbana. Musi chcieć się chcieć. Jak człowiek czegoś chce, to ciężko go powstrzymać.
W sporcie amatorskim o głowie mówi się mało. W wyczynowym dużo więcej. Już dzisiaj nikogo nie dziwi pomoc mentalna czy psychologiczna dla sportowca wyczynowego. Sami sportowcy dużo o tym mówią. W ogóle dużo mówią i otwarcie mówią. Myślę sobie, że to taki fajny czas otwartości wielu ludzi, którzy zrobili coś w życiu, z której my możemy się uczyć.
No i się uczymy.
Mam wrażenie, że w Polsce zaczęło się od Adama Małysza. To on głośno mówił o roli wsparcia mentalnego w jego sukcesie sportowym. Roli, która była brakującym elementem układanki, z której ostatecznie zrodził się sukces. Mówiła o tym Otylia. Trochę w ciemniejszych barwach. Mówił Phelbs. Mówiło wielu.
Mówili o tym co działo się w nich wewnętrznie i emocjonalnie. Mówili o cenie sukcesu. Czy mówili czy było warto? Nie wiem.
Każdy z nas, kiedy decyduje się na inwestycję w cokolwiek, chce i liczy na to, że będzie warto.
Ale wróćmy do mental power. Potrzebujemy tego na co dzień. Potrzebujemy i już. Potrzebujemy, żeby pozostać w drodze i żeby w niej wytrwać.
Jedną z osób która mocno rozpropagowała idee mental power w polskim sporcie był Jakub Bączek. Prowadził on mentalnie naszych siatkarzy z dużymi sukcesami zresztą. Na jego pracy, między innymi oprę ten wpis.
W sporcie amatorskim, mam wrażenie, że metal power jest jeszcze bardziej potrzebna i ma jeszcze większe znaczenie. Inną sprawą bowiem jest poukładanie sobie głowy kiedy cel jest jeden i obszar- kierunek skupienia uwagi jest jeden, inaczej, kiedy jest ich wiele. Sportowiec amator ma nie tylko sport. Ma dom, relacje, biznes, pracę, dzieci- zazwyczaj. Ciężko w tym przypadku mówić o pełnej koncentracji swojej uwagi na sporcie. Tym bardziej potrzebujemy, grzebać sobie w tym, jak to wszystko spiąć.
Jak więc pracować nad mental power? Technik jest dużo, ale najpierw warto poznać jej składowe. Co więc się na tą naszą mental power składa?
ELEMENTY MENTAL POWER
Pewność siebie. Tak zwane "dam radę" :-) A jak się przewrócę, to się podniosę, a jak się nie podniosę, to sobie poleżę. Ale ostatecznie- dam radę.
Co mam pomaga zdecydowanie w tym, żeby pewność siebie rosła? No, przede wszystkim warto sobie solidnie określić gdzie tu jesteśmy. Warto - na prawdę warto, w skali 1 do 10 określić na ile jesteśmy pewni siebie. W prawdzie, [nikt nie patrzy] warto odpowiedzieć sobie na pytanie, na ile w skali 1 do 10 jestem pewny/pewna siebie. I już wiemy - to pierwsze co przyjdzie, to właśnie ta prawda. Bez kombinowania :-)
Jeśli nie podoba nam się to co właśnie do nas przyszło, pan Jakub daje kilka wskazówek
Nie mów o sobie źle. Nie identyfikuj się ze zdaniami pt. "jestem słaby", "jestem beznadziejmy". etc. W dialogu wewnętrznym warto wyjść z tego "ja". Nie ma co sobie wciskać, że kupa to śmietana ale.... "słabo mi poszło" to już inny komunikat. "Miałem/ miałam nadzieję na lepszy wynik" też inny. "Muszę przyłożyć się bardziej, do tego czy tamtego". Ale nie "jestem". Zawsze jak z kimś rozmawiam, a rozmawiam zazwyczaj z rodzicami [i to dobrymi rodzicami] pytam się, czy powiedział byś swojemu dziecku "jesteś beznadziejny". Wszyscy wiemy, że to patologia, nie czytając nawet poradników psychologicznych. Każdy z nas ma to dziecko w sobie. Badania dowiodły, że człowiekowi karanemu i karconemu słabnie ciało. A tego w sporcie nie chcemy - słabego ciała. Warto popracować nad dialogiem wewnętrznym i zamiast "jestem" - określać zwyczajnie to, co się wydarzyło i wprowadzać poprawki, żeby następnym razem wydarzyło się lepiej :-)
Kolekcjonuj swoje sukcesy i zwycięstwa. Chyba każdy z nas je ma. Trzeba by było nie wychodzić z domu i nic nie robić żeby nie mieć. Warto do nich wracać i o nich pamiętać. Warto sobie wypisać to, co w życiu już zrobiłem/zrobiłam. Często mamy bardzo wąski obraz siebie skupiony na tym, co akurat nam nie pasuje. Warto patrzeć szeroko. Zrobić krok w tył i zobaczyć, jak wiele przeszliśmy, ile zrobiliśmy i ile sukcesów już mamy na koncie.
Ostatnia kropka, chyba najważniejsza to ludzie. Pan Bączek napisał "przybywaj z ludźmi którzy inspirują Cię do pewności siebie". I miał rację. Przyjazne, wspierające środowisko ma tak ogromny wpływ na nasze życie, jak żyzna gleba na życie rośliny. Ludzie którzy powiedzą "wow"- zrobiłeś! Brawo! Albo "dasz radę"! Są tą naszą żyzną glebą, na której urośnie!
Koncentracja. To kolejny element. Na ile jestem w stanie rzeczywiście skupić się na tym co robię? Jak moją koncentracją? Znowu dajemy tu sobie autoocenę od 1 do 10 i rzetelnie się temu przyglądamy. Czy nasza energia jest skupiona na celu czy rozproszona na milion spraw? Czy jak coś robię, to w tym jestem naprawdę?
Co pomaga więc w poprawie koncentracji?
mindfullnes
medytacja
ćwiczenia mentalne
Technik jest mnóstwo, materiałów też. Szukajmy takiego treningu mentalnego, który odpowiada nam. W treningu koncentracji warto zacząć od ćwiczeń oddechowych [dodatkowo poprawiają siłę mięśni oddechowych i nasz kontakt z ciałem] lub od prostych medytacji gdzie prowadzący uczy nas skupiać uwagę, a my obserwujemy to, ile razy ona uciekła w trakcie ćwiczeń. To praktyka. Uważność możemy ćwiczyć na bardzo wiele sposobów, chociażby obserwując coś w ciszy, lub powtarzając w głowie jakąś formułkę. Kluczowy jak zwykle będzie... trening.
Prawo do porażki. Bardzo ważna kwestia. Porażka jest nieodzownym elementem życia człowieka. Danie sobie prawa do bycia słabym, chorym, głupim, niewiedzącym czegoś - takie zwyczajne danie sobie prawa do bycia człowiekiem, który może bywać czasami z żelaza, ale na pewno z niego nie jest, jest czymś, co zmniejsza presję wyniku. Mniejsza presja, to większy spokój, większy spokój, to bardziej współpracujące ciało.
I znowu tu możemy na skali 1-10 określić na ile pozwalam sobie nie być "naj". Brak dania sobie prawa do porażki powoduje, że z porażek naprawdę trudno się zbieramy, a nawet próbujemy sobie wcisnąć, że porażka porażką nie jest i nie pozwalamy sobie na przeżycie jej i wyciągnięcie z niej wniosków. Im więcej porażek w życiu, tym większe prawo do nich sobie dajemy. Tak zwyczajnie oswajamy się z tym, że takie jest życie. I jest ok. Porażka zawsze uczy dużo więcej niż sukces. Dzięki porażce mamy szanse dojrzeć. I sportowo, i życiowo. Porażka buduje w nas człowieczeństwo, a jak wiadomo, to największa moc.
W praktykowaniu w sobie prawa do porażki możemy wypisać sobie takie nasze życiowe porażki, które finalnie okazały się sukcesem. Według mnie każda porażka niesie ukryty skarb. Jeśli umiemy wyciągać wnioski, mamy taki "dotyk Midasa" i ostatecznie wszystko zamienimy w sukces.
Nawyk zwyciężania. Ten element pan Jakub wskazuje jako ostatni. Łączy się z determinacją. Nic bez determinacji się nie zadzieje. Trzeba być w pewnym sensie przywiązanym do celu - paradoksalnie też umieć go puścić. Bez determinacji ciężko o jakość w jakimkolwiek działaniu. Musimy wiedzieć czego chcemy i zwyczajnie, krok po kroku dążyć do tego.
W opozycji do nawyku zwyciężania, w tym dualnym świecie mamy tylko nawyk przegrywania. Co wybierasz? :-)
I tu nie chodzi tylko o zawody. To sport amatorski. Wygrywamy za każdym razem, kiedy zamiast leżenia na kanapie wybierzemy trening. Zamiast marudzenia - działanie. To wystarczy. Wszystko w co wkładamy energie pracuje, niezależnie od tego, czym to jest. Determinacja to podstawa- o niej jest sport.
Jeden element który w mojej ocenie jest niezwykle ważny w sporcie amatorskim to... umiejętność odpuszczania. Dlaczego? Dlatego, że czasami trzeba. Dlatego, że proces rozwojowy zawodnika w sporcie amatorskim naznaczony jest bardzo wieloma zmiennymi, ze względu na warunki zewnętrzne. Dlatego, że na tą zmienność trzeba sobie pozwolić, bo inaczej frustracja z powodu niezrealizowanego planu zeżre nas od środka. Na ile więc umiemy odpuścić? Powiedzieć sobie rzetelne "ok- dzisiaj to nie pójdzie, lub nie pójdzie tak, jak było w planie ". Znowu przyda się skala od 1 do 10. "Może potrwa to dłużej, może zmieni się w tracie, może nie będę tam gdzie chcę być za rok, ale za dwa. I to jest ok. Ważne, że idę".
Comments