Triathlon to cudowny nauczyciel. Jak każdy sport. Uczy pokory, cierpliwości, dyscypliny. Daje dobre i złe dni. Satysfakcję i jej brak. Zwycięstwa i porażki. Wkurza, jak nikt. Zwłaszcza w przypadku pływania. Jest sprawiedliwy. Ile włożysz, tyle wyciągniesz. Jak włożysz za dużo i będziesz chciał za bardzo - dostaniesz po łapach. Jednym słowem profesor życia pełną gębą.
Sport amatorski w definicji jest nastawiony na zachowanie zdrowia. Jeśli mówimy więc o triathlonie amatorskim, to zdrowie będzie jednak w priorytecie. I łatwo jest tu odpłynąć, łatwo też przegiąć. Chyba każdemu ambitnemu sportowcowi się to zdarzyło. Zdarzyło się i mnie :-D
Przy zdrowym ustalaniu celów warto wiedzieć kilka rzeczy:
Po pierwsze
Zawsze jak rozmawiam z zawodnikami porównuję ich energetykę do portfela. Masz portfel a w nim na przykład 1000 zł. Te 1000 zł to Twój zasób energetyczny. Te 1000 zł trzeba jakoś podzielić. Trzeba złapać balans między pracą, rodziną, wypoczynkiem a treningiem. Jak zaczniesz codziennie z tego portfela wyciągać 1500 zł zwyczajnie zaczniesz się zadłużać. Jak w życiu, tak w sporcie, wygląda to tak samo. Trzeba sobie więc odpowiedzieć na pytanie, ile z tego 1000 zł dziennie, tygodniowo, miesięcznie mogę przeznaczyć na triathlon. Jak ważne jest to dla mnie. Może 200, a może 500. Na to pytanie każdy z zawodników musi odpowiedzieć sobie sam.
Trzeba przyjąć, że każdy sport, to proces rozwojowy, a proces kieruje się swoimi prawami. Jednym z tych praw jest długotermiowość. Nie da się go przyśpieszyć. Tak naprawdę- nie da się i już. Jak przegniesz, będą konsekwencje, które czasami trzeba będzie spłacać krótko, a czasami długo, na przykład kilka lat. Warto, naprawdę warto, zanim się zapętlimy z celami, zwłaszcza w przypadku triathlonu amatorskiego pomyśleć o tym w ten sposób.
Po drugie
Ja i moje ciało. Ciało jest magiczne. Ma idealny układ autoregulacji. Zawsze dąży do balansu i uzdrowienia, choćbyśmy myśleli inaczej, komórki ciągle się rodzą i umierają. W przypadku triathlonistów zawsze, ale to zawsze trzeba pamiętać, że mamy to jedno ciało i że w niektórych przypadkach można je zniszczyć tak, że już nie będzie umiało się samo odbudować nigdy. Wiem, że nie lubimy mówić o starości, ale jednak czasami trzeba. Ciało jest tym narzędziem, dzięki któremu realizujemy naszą pasję i bezwzględnie musimy je szanować. Jak my nie uszanujemy jego, ono nie uszanuje nas. Każdy z nas ma w sobie nutkę autosabotażysty. Każdy sportowiec to już na bank. Bez niej ciężko by było trenować. Warto jednak trzymać tego konia mocno za uzdę.
Po trzecie:
Umysł. To takie dobre pytanie coachingowe które zawsze zadaję, jak mam z kimś pracować. Po co to robisz? Zdrowe odpowiedzi to: lubię się ruszać, chcę się rozwijać, chcę pokonywać swoje granice. Chcę być zdrowy, chcę być sprawny. Chcę się dobrze bawić i chcę pracować. Warto sobie odpowiedzieć na to pytanie na bardzo głębokim poziomie. Triathlon uczy wielu rzeczy, wielu dobrych rzeczy i w procesie warto żebyśmy wiedzieli z jakiego powodu w naszym życiu zawitał. Cześć Triathlon - czego przyszedłeś mnie uczyć? Może dyscypliny? Może odwagi? Może sprawności ciała - zdrowia zwyczajnie? Systematyczności? Realizacji celów? Wspólnoty z ludźmi podobnymi do mnie? Po co tu jesteś?
Ale dobra, wróćmy do ustalania celu. Od czego to zależne, jak dobrać ten cel? Od jakich dystansów zacząć? Gdzie kierować uwagę? Skąd wiedzieć, jaki dystans pasuje mi najlepiej?
Warto wziąć pod uwagę swoją przeszłość sportową. Ona nigdy nie ginie. Nawet, jeśli 10 lat siedziałeś na kanapie, ale w młodości trenowałeś jakąś dyscyplinę, to ciągle jest. Trening jest zmianą i adaptacją na poziomie genetyki. Inaczej codziennie budzilibyśmy się cofając się do miejsca w którym byliśmy wczoraj. I nawet jeśli całe dzieciństwo biegałeś jak szalony po podwórku i dziarsko, dzień w dzień wspinałeś się na drzewa (jak ja :-p) to ma to znaczenie, bo Twoje ciało się do tego zaadaptowało. Każda aktywność sportowa "za młodu" ma wpływ na to jakie obciążenie treningowe będziemy w stanie wziąć na siebie, a od tego zależy też cel.
Warto zaczynać od krótkich dystansów. Triathlon to złożona dyscyplina na którą składa się wiele elementów i te elementy trzeba "ogarnąć". Samo pływanie już jest bardzo wymagające. Jest dyscypliną, gdzie nawyk ruchowy zbudować jest najciężej. Odbywa się w warunkach naturalnych dla człowieka ostatnio... w życiu prentalanym :-) Odbywa się w pozycji leżącej, woda ma inną gęstość niż powietrze. Dochodzi do tego biomechanika ruchu oraz lęki pojawiające się na wodzie otwartej. Droga do samego pływania bywa długa. Potem jeszcze dwie dyscypliny, strefy zmian. Zabawa na lata, ciężko się znudzić. Ja z triathlonem 21 lat razem, a mi mimo wzlotów i upadków jeszcze się nie znudziło.
Jak więc ustalać swoje cele?
1.Trzeba ustalić ile czasu mamy na trening. Długie dystanse, jak sama nazwa wskazuje, wymagają dużego nakładu czasowego. I ten czas trzeba mieć. Realnie- go mieć.
Pierwszą cechą celu musi być więc to, że jest on możliwy do zrealizowania.
2. Trzeba ustalić co lubimy. Naprawdę. Cel po realizacji musi być dla nas zwyczajnie atrakcyjny. Jeśli nie jest atrakcyjny, ciężko nam będzie do niego dążyć. Po co iść gdzieś, gdzie nie jest fajnie? Jeśli atrakcyjny jest dla nas wspomniany Ironman, to trzeba wcześniej zastanowić się nad tym, jak to zrobić, żeby mieć czas na trening i układać klocki powoli, od dołu.
Nie wiem jak wy, ale jeśli coś dla mnie przestaje być atrakcyjnie, zwyczajnie tracę motywację do działania w tym kierunku. I ok, może się tak zdarzyć, że przestanie. Zdarza się. Warto wtedy znaleźć inny.
3. Realistyczny. Fajnie jest, kiedy marzenia fruwają gdzieś w powietrzu, ale kiedy spadają już na ziemię, zostaje praca. I na tą pracę, trzeba być realnie i mentalnie przygotowanym. Nic w życiu nie zrobi się samo.
4. Fajnie jest określić ramy czasowe na realizację celu. Bez tego może się rozjechać. I tak może się rozjechać, ale ramy warto ustalić :-D Cele które są drogą samą w sobie mogą być trudne do realizacji w życiu codziennym, choć i tak się zdarzają. Żeby rozpisać plan działania, musimy wiedzieć mniej więcej ile czasu dajemy sobie na realizację. Ten czas powinien być połączony z wiedzą na temat tego, jak biologicznie ciało się adaptuje do wysiłku fizycznego i jakoś mocno go nie przekraczać w tym. Musimy pamiętać, że każdy trening jest stresem i działa na nasz układ nerwowy.
5. Fajnie jest dzielić cel na mniejsze części. To pomoże zachować nam motywację. Duże cele często nas przygniatają. Pocięcie ich na mniejsze kawałki pomoże nam zachować systematyczność w działaniu. Żaden cel ostatecznie nie jest dla nas "za duży", ale warto podejść do tego realnie.
6. Ostatnią rzeczą o jakiej bym wspomniała jest "nie słuchaj nikogo". Serio. Lub też "słuchaj, ale zawsze przecedzaj informacje przez serce". Jeśli ktoś narzuca Ci cel, to nie jest Twój cel, tylko jego. Możemy słuchać innych, rozważać sugestie, ale odpowiedzi są w nas, głęboko. Trener może być tu tylko przewodnikiem, może sugerować, może realnie określić czy jesteś gotowy i ile czasu potrzebujesz, co warto po drodze zrobić i na czym się skupić. Może uświadomić, jakie są profity i jakie zagrożenia, ale nikt poza nami nie wie, czego chcemy i po co nam to. Wiemy to tylko my. Jedyne co tu kieruje, to nasze serce. Marzenia są nieocenialne, indywidualne i intymne. I warto je spełniać :-)
Comments