Rozluźnienie po treningu. Dzisiaj krótko, parę słów o rozluźnieniu po treningu i o tym, dlaczego jest ważne z punktu widzenia układu nerwowego i naszego ogólnego funkcjonowania. Będzie też mały prezencik w postaci instrukcji, jak to rozluźnienie robić.
Nie piszę tu dzisiaj o rozciąganiu. Nasza wiedza ciągle ewoluuje i teoria rozciągania bezpośrednio po treningu nam się topi. Właściwie to już nam się utopiła :-) Rozciąganie jest super, jest potrzebne, ale jako osobna jednostka. Dlaczego tak jest? Najprościej to ujmując, mięsień pracujący podczas treningu ulega uszkodzeniu. Na tym polega trening. Psujemy, żeby się naprawiło w wersji lepszej i mocniejszej. Udowodniono, że rozciąganie po treningu może spowodować wydłużenie regeneracji i spotęgować uszkodzenia, które powstały podczas ćwiczeń. Rozciąganie więc jak najbardziej, ale w innym terminie.
Nie możemy być cały czas w napięciu. Nie możemy być cały czas w aktywności. Brak regulacji w tym zakresie prędzej czy później skończy się delikatnie mówiąc buntem i ciała i głowy. Z biologicznego punktu widzenia nie może być inaczej.
Po treningu stawiamy na rozluźnienie. Dlaczego? Dlatego, że sam trening jest z punktu widzenia układu nerwowego bodźcem pobudzającym. Trening to działanie. Podczas treningu aktywujemy współczulny układ nerwowy. Jest więc dla nas obciążeniem. Rozluźnienie jest o tyle ważne, że po aktywacji układu współczulnego nasze ciało wchodzi w okres rekonwalescencji czy prościej regeneracji. I tu, żeby tkanki mogły się odbudować, potrzebujemy już układu przywspółczulnego. Wszystko w życiu dąży do równowagi i ciało również do niej dąży. Najszybsza adaptacja do bodźców wymaga od nas pochylenia się również nad układem przywspółczulnym.
Jak więc się rozluźniać? Jest kilka sposobów i wszystkie są związane właśnie z układem przywspółczulnym.
Wytrząś. Serio. Wytrząś ciało. Tak samo jak antylopa której nie zjadł lew. Przez jakiś czas się trzęsie, żeby zrzucić napięcie. Te ćwiczenia są super, również w pracy z traumą, ale nie będę o tym pisać na blogu triathlonowym :-D Więc w rozluźnieniu, potrząsamy ciało.
Oddech. Wydłuż wydech. Wdech to aktywacja układu współczulnego, wydech, przywspółczulnego. Jeśli oddychamy przez nos i zrobimy wydech dłuższy niż wdech, układ nerwowy dostanie od nas sygnał do aktywacji układu przywspółczulnego czyli tego, który lubi luz.
Masaż. Delikatny, ale naprawdę delikatny masaż, przejeżdżanie po ciele dłońmi, również da sygnał skórze do przejścia z aktywacji układu współczulnego, na przywspółczulny.
Delikatne szczypanie, gładzenie, małe akty czułej miłości do ciała, które właśnie się dla nas solidnie zmęczyło. Wszystko to aktywuje przez dotyk właśnie układ przywspółczulny.
Muzyka. Zwłaszcza solfeżowa. Mój stały punkt dnia. Muzyka aktywuje prawą półkulę, a więc układ przywspółczulny. Tylko nie heavy rock, bo to znowu jest akcja, prawda? Z większą pomocą przyjdzie nam tu jednak Ludvico Einaudi, jeśli solfeżowa jest dla nas nie do zniesienia.
Dodam, że wszyscy ludzie mają oba układy, niezależnie od płci, w hołdzie dla mojego zawodnika, który twierdzi uparcie że to niemęskie. Będziemy się kłócić o to jeszcze parę lat zapewne :-D
A na koniec krótki filmik instruktażowy. Zapraszam. 5' powinno znacznie przyśpieszyć aktywację układu przywspółczulnego, tym samym przyśpieszyć naszą regenerację.
Comments